Kalkulator ryzyka – Polska Zbrojna Nr1/2002

Aby kontyngent sprawnie zrealizował stojące przed nim zadania, wiele spraw trzeba załatwić, zanim opuści on terytorium kraju.

Organizacja każdej misji to proces złożony, wymagający czasu i profesjonalnego podejścia zarówno wojskowych, jak i dyplomatów. Zwłaszcza jeśli kontyngent wysyła się w odległy zakątek świata.

Fundamentem każdej misji, zarówno o charakterze operacyjnym, jak i obserwacyjnej, jest mandat określany przez organizację międzynarodowego bezpieczeństwa (ONZ, OJA, UE, OBWE, czy też częściowo NATO). Określa on przede wszystkim obszar, czas i sposób działania sił wielonarodowych – czy mają zapobiegać konfliktom, rozdzielić skłócone strony, wymusić pokój bądź demilitaryzować wskazany teren. Mandat jest uzgadniany -podczas rokowań pokojowych – z państwami, które zgadzają się przyjąć na swe terytorium „misjonarzy”, co ma gwarantować im swobodę działania, choć w praktyce bywa ona nierzadko ograniczana. Zwykle też państwo zapraszające

obce wojska korzysta z prawa doboru krajów, z których one pochodzą. Na przykład na półwysep Synaj (UNEF II) i Wzgórza Golan (UNDOF) Polacy trafili za zgodą Egiptu, Syrii i Izraela, które uznały, iż dają oni rękojmię bezstronności i uczciwości.

W misjach obowiązuje .też zasada reprezentacji regionalnej, realizowana często… ze szkodą dla skuteczności. Tak było m.in. w Kambodży i kilku operacjach afrykańskich, w których uczestniczyły jednostki z sąsiednich państw, mimo że nie przedstawiały większej wartości militarnej. Zasada ta rządzi również polityką kadrową, stąd dowódcami sił pokojowych bywają wojskowi z egzotycznych krajów, czasami nie znający angielskiego.

Zadanie dla kwatermistrza

Skierowanie kontyngentu do akcji z dala od ojczyzny (Warszawę i Kabul w linii prostej dzieli 4 270 km) to też ogromne wyzwanie dla logistyków. Wysyłaną do akcji jednostkę trzeba przetransportować w wyznaczony rejon i zapewnić jej bezpieczne obozowisko. Zatrudnić tłumaczy, uruchomić zaopatrzenie i łączność z krajem, włączyć w jednolity system dowodzenia operacją, wreszcie przygotować rotacje personelu. Zanim kontyngent opuści ojczyste granice, musi powstać nie tylko plan jego działania, ale nawet scenariusz awaryjny – wymuszonego wycofania z obszaru mandatowego.

Ale mimo tych przygotowań ci, którzy trafiają na misję w pierwszej turze, zawsze są zdani na swoje umiejętności przetrwania. Początek nowej misji przypomina robinsonadę, z zimną wodą, przepoconymi mundurami, wyłącznie suchymi racjami. Pierwsza zmiana to nie „WDW Liban”, jak mówi się z przekąsem o obozowisku polskiego kontyngentu w misji UNIFIL, gdzie nasi wojskowi służą już od 10 lat. Ani baza w siłach UNDOF, gdzie Polacy są obecni od 1974 r. Ale i tam nie zawsze jest bezpiecznie.

Spokój domowego ogniska

Kolosalne znaczenie dla efektywności kontyngentu mawsparcie socjalne i psychologiczne, udzielane zarówno żołnierzom za granicą, jak i ich rodzinom w kraju. Od niego zależy, czy „misjonarze” spiszą się na medal, czy też zamiast z talibami, będą bić się z myślami w rodzaju: „co ja tutaj robię, gdy moi bliscy mają kłopoty?”. Do niedawna ta dziedzina była zaniedbywana. Liczyło się głównie wykonanie zadania, możliwie najniższym kosztem. Powodowało to konflikty i przedwczesne powroty do kraju wielu żołnierzy.

Ostatnie lata przyniosły zmiany, np. powszechnym „uzbrojeniem” personelu naszego kontyngentu w Kosowie są telefony komórkowe, pozwalające na SMS-ową łączność z domem. Ale daleko nam jeszcze do armii, które fundują żołnierzom darmowe rozmowy telefoniczne i telekonferencje, lepszą opiekę medyczną i troszczą się – organizując grupy wolontariuszy – o bliskich żołnierza, zwykle mocno przeżywających jego nieobecność.

Do takich „humanitarnych” standardów organizacji misji powinniśmy dążyć, wykorzystując np. psychologów (także za granicą) oraz członków Stowarzyszenia „Rodzina Wojskowa” i Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ. Mogą oni roztoczyć nad rodzinami żołnierzy opiekę i pomóc rozładować pojawiające się stresy. Wówczas misje będą zawsze kończyć się sukcesem.

ARTUR GOŁAWSKI

This entry was posted in Prasa o nas. Bookmark the permalink.

Comments are closed.